Ziaja, liście manuka, pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom.

Od wieków walczysz z zaskórnikami? znasz już na pamięć wszystkich dermatologów w Twoim mieście? a może masz dość oglądania swoich rozszerzonych porów w lusterku? Myślisz sobie 'ale przecież dla mnie nie ma już ratunku' .. otóż jesteś w błędzie, a ten post powstał specjalnie na pomoc Twojej buźce! :)

na dzisiaj przychodzę do Was z recenzją kosmetyku, który osobiście sama śmiało mogę nazwać lekarstwem! taak, dobrze czytasz, lekarstwem na twarz pełną zaskórników i niedoskonałości. Czytaj dalej, być może wkrótce stanie się lekarstwem także dla Ciebie :)

Ziaja, liście manuka, pasta do głębokiego oczyszczania twarzy przeciw zaskórnikom.




OD PRODUCENTA: głęboko oczyszczający, spłukiwalny produkt w formie pasty. Skutecznie redukuje niedoskonałości skóry. Przywraca skórze naturalną równowagę i świeżość.
Substancje czynne głęboko oczyszczające: ekstrakt z liści Manuka o działaniu antybakteryjnym, ściągająco-normalizująca zielona glinka oraz aktywna baza myjąca.

OPAKOWANIE: wygodna i funkcjonalna tubka o pojemności 75ml, zamykana na zatrzask, dzięki czemu możemy wydobyć z niej odpowiednią dla nas ilość produktu. Szata graficzna typowa dla kosmetyków Ziaji, bez zbędnych udziwnień, powiedziałabym nawet, że minimalistyczna. Nie ma się do czego przyczepić!


ZAPACH: przyjemny, świeży. może kojarzyć się troszkę z miętową pastą do zębów, jest jednak znacznie bardziej intensywny i pobudzający zmysły. Ciężko trafić w mój gust, jeśli chodzi o zapach, a temu produktowi idealnie się to udało! :)

KONSYSTENCJA: zasługuje zdecydowanie na ogromny plus. Często nazwy produktów nie oddają tego, co widzimy w środku, ale w tym wypadku producent idealnie określił typ produktu. Biała, gęsta pasta, zawierająca miliony drobnych, niebieskich granulek. Idealnie sprawdza się jako peeling, a granulki przypominające ziarenka piasku skutecznie pozbywają się martwego naskórka.


WYDAJNOŚĆ: przy stosowaniu dwa razy w tygodniu (no dobra, przyznaję, z lenistwa czasem tylko raz :D) wystarczyło mi jej na około 4 miesiące. Wydaje mi się, że jest to średni wynik, ale być może dlatego, że zawsze obficie smarowałam sobie buzię i zużywałam sporą ilość produktu jednorazowo. Mimo wszystko uważam, że przy 'oszczędnym' używaniu może jej wystarczyć na drugie tyle dłużej.

CENA I DOSTĘPNOŚĆ: długo nie mogłam jej upolować z żadnym markecie, chociaż wielokrotnie czytałam, że wszędzie łatwo ją znaleźć. Dopiero jakiś czas temu w aptece, całkiem przypadkiem wpadła w moje ręce za chyba 8zł. Od tamtej pory odwiedzam tę aptekę za każdym razem, gdy tylko pasta jest na wykończeniu. Jak to jest z tą dostępnością, naprawdę ciężko mi powiedzieć. Jedno jest pewne - trzeba szukać, a na pewno uda się znaleźć :)



MOJA OPINIA: tak, jak wspominałam na samym początku mojego dzisiejszego posta, jest to moja wielka miłość i faworyt wśród kosmetyków. Używam go zarówno jako peeling, jak i jako maseczkę, a w obu przypadku sprawdza się świetnie. Zmniejsza ilość zaskórników, stopniowo redukując je do minimum, zwęża pory i całkiem dobrze radzi sobie z wypryskami. Jest to produkt godny polecenia każdej osobie z problemową cerą, bo pomaga naprawdę w bardzo dużym stopniu. Love it! :)



Stuknęło mi dzisiaj równe 100 obserwatorów, za co szczególnie dziękuję, bo każdy z nich szczególnie mnie motywuje do 'ulepszania' siebie!
Za każde odwiedziny i każdy komentarz jestem niezmiernie wdzięczna! I za wszystko postaram się odwdzięczać.
Buźka Kochane !! :)


Czytaj dalej...

Kolastyna, ochronny krem do twarzy SPF30.

Cześć Kobietki!
z racji kolejnych upałów na dworze, które męczą już potwornie do tego stopnia, że nie chce się wystawiać nosa za drzwi, przygotowałam dla Was kolejną recenzję produktu, który towarzyszy mi już od bardzo baardzo dawna :)
Kolastyna, ochronny krem do twarzy SPF30.



 OD PRODUCENTA: ochronny krem do twarzy Kolastyna stanowi tarczę ochronną przez promieniowaniem UV. Formuła, zawierająca zaawansowane składniki aktywne oraz kombinację ochronnych filtrów UVA/UVB, gwarantuje niezbędną ochronę skóry przed poparzeniami słonecznymi, a także przedwczesnym starzeniem. Unikalna kompozycja kolagenu, elastyny i glikogenu oraz witaminy A, E i F neutralizują negatywne działanie wolnych rodników oraz chronią Twoją skórę przed procesem przedwczesnego starzenia. Krem wspomaga nawilżenie skóry w trakcie ekspozycji słonecznej oraz chroni przed przeznaskórkową utratą wody.


OPAKOWANIE: niewielka tubka o pojemności 50ml, w kolorach bieli i pomarańczy bardzo dobrze wypełnia swoją funkcję. Dzięki otwarciu na tzw 'klik' produkt łatwo wydobyć z opakowania w odpowiedniej ilości, dzięki czemu może go wystarczyć na dłużej.


ZAPACH I KONSYSTENCJA: zapach bardzo przyjemny, jakby cytrusowy, ośmielę się powiedzieć nawet, że jeden z moich ulubionych. Mocny, intensywny (choć nie szczególnie za takimi przepadam) w tym przypadku idealnie spełnia swoją rolę. Utrzymuje się na skórze jeszcze długo po nałożeniu, relaksując i wprawiając w błogość :) Co do konsystencji natomiast, uważam, że mogłaby być ona nieco mniej gęsta, ponieważ krem ciężko się rozsmarowuje i trzeba sporo się go nawcierać, by nie pozostał po nim tłusty film.


WYDAJNOŚĆ: mimo niewielkiego opakowania, mi osobiście kremu wystarczyło na około dwa miesiące. Uważam, że to bardzo dobry wynik przy codziennym stosowaniu, bo już niewielka ilość produktu wystarczy, by nasmarować nim całą buźkę. Jak najbardziej jestem na plus!

CENA I DOSTĘPNOŚĆ: za moje opakowanie zapłaciłam (nie wiedzieć czemu) aż 18zł! Pilnie potrzebowałam kremu z filtrem po zabiegu kwasem, a tylko ten udało mi się zdobyć w pobliskim sklepie. Tak więc z bólem serca przyznaję, że przepłaciłam, bo w każdej drogerii czy hipermarkecie można go upolować już za około 10zł! Rewelacja! :)

MOJA OPINIA: z całego serca mogę polecić ten produkt każdemu! Jest moim numerem jeden jeśli chodzi o kremy z filtrem, mały, poręczny, zmieści się w każdej torebce. Nie zapycha porów, nie powoduje powstawania wyprysków, doskonale nawilża, a co najlepsze.. można go stosować również pod makijaż, bo idealnie wtapia się w skórę i nie tłuści jej. Jest to absolutny hit jak ze te pieniądze, więc naprawdę warto się w niego zaopatrzyć (tym bardziej, że ponoć wracają do nas jeszcze upały)!





Za każde odwiedziny serdecznie dziękuję! Za każdy komentarz i obserwację jestem dozgonnie wdzięczna i za wszystko postaram się rewanżować :)
Dziękuję, że i dziś byłaś tu ze mną, pozdrawiam i życzę miłego popołudnia.

                                        / Patrycja :)












Czytaj dalej...

Constance Carroll, nail polish remover.

Po długiej nieobecności znów tutaj wracam, tym razem mam w planach nadrobić wszelkie zaległości i nie dopuścić, by pojawiły się nowe :)
na dziś przybywam z recenzją zakupionego niedawno przeze mnie zmywcza do paznokci, a mianowicie chodzi o 

Constance Carroll, Nail Polish Remover


OD PRODUCENTA: ''zmywacz do paznokci z odżywką''. Jak widać postanowiono na minimalizm, bez fałszywych obietnic i deklaracji, jak cudownie odżywi nasze paznokcie, ani jak cudownie twarde i błyszczące po nim się staną. Krótko.. może trochę za krótko, chciałoby się przeczytać co zawiera w swoim składzie i czemu możemy zawdzięczać jego działanie.



OPAKOWANIE: różowa, skromna buteleczka zawierająca 150ml produktu bardzo dobrze prezentuje się na półce wśród innych kosmetyków. Poręczny kształt i niewielki rozmiar sprawiają, że wszędzie możemy ją ze sobą zabrać. Brakuje mi tutaj jednak dozownika, ponieważ otwór jest dość szeroki i wystarczy lekko bujnąć butelką, by wylało się zbyt dużo zmywacza.


ZAPACH I KONSYSTENCJA: typowa dla większości zmywaczy płynna konsystencja i intensywny, charakterystyczny zapach acetonu nienależący do tych z górnej półki. Myślę jednak, że każda kobietka jest już raczej przyzwyczajona do tego typu 'śmierduszków' i taki zapach nie powinien przeszkadzać w użytkowaniu. 

WYDAJNOŚĆ: niewielka buteleczka z niewielką ilością produktu.. wydawać by się się mogło, że wystarczy jedynie na kilka użyć. Okazuje się jednak, że zmywacz jest bardzo wydajny i już mała jego kropelka na wacik wystarczy, by skutecznie usunąć lakier ze wszystkich paznokci.



CENA I DOSTĘPNOŚĆ: za opakowanie w pobliskiej  pseudodrogeryjce zapłaciłam coś koło 6zł, więc nie jest to wygórowana cena jak ze tego typu produkt. Co do dostępności, tak jak wspomniałam, mi udało się go wyhaczyć w małym, przydrożnym chemicznym sklepie, także myślę, że w większych drogeriach (np. Marysieńka) też powinien być.

MOJA OPINIA: osobiście uważam, że produkt spełnia oczekiwania. Jestem zdania, że zmywacz ma służyć do zmywania i to jest jego główny cel. Na odżywienie paznokci nie liczyłam, więc nie byłam też szczególnie zaskoczona brakiem efektów. Ale czego można wymagać od zmywacza za 6zł? Bądźmy realistami ;) Tak czy siak, produkt warty uwagi, dobrze spełnia swoją funkcję, więc myślę, że śmiało mogę go polecić.




Dziękuję za każde odwiedziny, każdy komentarz i każda obserwacja jest dla mnie dużą motywacją! :)
Pozdrawiam, miłego wieczoru.
Czytaj dalej...
Eye-shadoow © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka